Towarzystwo Gimnastyczne „Sokół” w Sanoku

2015.11.07

Autorytety

 
 

Trybunał partyjnych cwaniaczków

 

Przez ekrany przewija się na okoliczność awantury o Trybunał Konstytucyjny korowód profesorów, sędziów i byłych sędziów - zresztą dość krótki, choć bardzo intensywnie się wijący, bo każdy z jego uczestników występuje w kilku programach dziennie. Wszyscy oni występują w roli autorytetów od prawa - i na to się, niech będzie, zgadzam, choć wiem doskonale, że jak w każdej innej dziedzinie, tak i w prawie nie ma takiej rzeczy, w której z autorytetem mówiącym, że białe, inny autorytet nie spierałby się, że właśnie czarne.

Ale profesorowie, sędziowie i byli sędziowie usiłują też występować w roli autorytetów moralnych - i tu już nie zgadzam się stanowczo. Fakt, że ktoś dochrapał się profesury i prezesury albo innego ważnego stanowiska, nie oznacza bynajmniej, że nie może być cwaniaczkiem jak inni, tylko skuteczniejszym.

Przypomnę, że w październiku, kiedy PO przeprowadzała operację "trybunał", rozpoczynającą obecny kryzys, prezydent Duda przestrzegał przed tym. Został oczywiście, jako "ich prezydent", olany, bo profesorowie doradzili peowcom, jak zrobić myk, żeby "swoje ucapić", to znaczy wepchnąć do Trybunału "swoich" i zagrać wszystkim na nosie. Po wczorajszym orzeczeniu Trybunału we własnej sprawie widać dokładnie,  na czym myk miał polegać.

Owoż tak: nie macie, koledzy z PO, prawa wybrać całego składu trybunału, dwa miejsca należą się tym frajerom z PiS-u. Ale spoko, macie tu nowelę i wybierzcie pięciu, nie opierdzielajcie się. Co wam zrobią? Ten tam leszczyk z Belwederu będzie musiał ich zaprzysiąc, bo jak nie, to wsiądziemy na niego z całą profesurą, że łamie konstytucję, niech spróbuje podskoczyć. Oczywiście, zaskarżą wybór i wtedy ja z kolegami orzekniemy zgodnie z prawem, że złamaliście konstytucję; ale ponieważ obowiązuje wykładnia domniemania konstytucyjności, więc nasze orzeczenie będzie na przyszłość, rozumiecie? I tych pięciu wybranych na rympał zostanie sędziami, bo stworzyliśmy fakt dokonany i PiS nam będzie mógł skoczyć. A propos, Ewka, skocz po jeszcze jednego chivasa...

Oczywiście, ten dialog jest wytworem wyobraźni pisarza. Bynajmniej nie twierdzę, że szacowni profesorowie porozumiewali się z klientami w tak dresiarskim stylu, choć po taśmach "Sowy" i to by mnie wcale nie zdziwiło. Ale że taki mniej więcej był sens zawartego dilu, to z analizy powszechnie znanych faktów wynika niezbicie.

Niekonstytucyjną ustawę, którą w pośpiechu wprowadził pod obrady Bronisław Komorowski po tym, jak przegrał wybory prezydenckie, i jak stało się jasne, że PO przegra parlamentarne, pisali członkowie TK, współpracowali przy niej niektórzy z najgłośniej gardłujących dziś profesorów - wszystko to po cichu, bynajmniej ich udział nie miał wyjść na jaw.

Ci sami gardłujący dziś profesorowie przeciwko niekonstytucyjnej ustawie z czerwca nie protestowali, a jeżeli, to półgębkiem, grzecznie - "błąd", "nie złamano prawa, ale złamano dobre obyczaje". Co najważniejsze: skargę na niekonstytucyjną ustawę złożył PiS do Trybunału 25 czerwca. Jak chodziło o udupienie pisowskiej lustracji, to Trybunał potrafił orzekać z dnia na dzień, z tą samą szybkością, z jaką teraz PiS "konwalidował", a prezydent zaprzysięgał - ale z orzeczeniem o niekonstytucyjności na szkodę PO zwlekał do ostatniej chwili.

Co więcej, Trybunał wydał kuriozalne "zabezpieczenie roszczeń", czyli zakazał Sejmowi wyboru nowych sędziów, lejąc przy tym na swoje własne orzecznictwo, bo sam dwukrotnie orzekał, że instytucja zabezpieczenia roszczeń w sprawach przez Trybunał rozstrzyganych nie może mieć zastosowania (sam też zresztą orzekał, co prawda w nieco innym kontekście, że niekonstytucyjne jest narzucanie prezydentowi terminu zaprzysięgania sędziów). Choć "zabezpieczenie" Trybunału było z sufitu wzięte, teraz służy do konstruowania wykładni, na mocy której tych pięciu sędziów już zaprzysiężonych nie zostało konstytucyjnie wybranych.

Więc, tak czy owak, ma być po naszemu. To znaczy, po peowsku. Wy, politycy, obrońcie nas jakoś przed PiS-em, a wykładnia się znajdzie, my, profesorowie, w wykładniach jesteśmy nieźli.

Nazwałem to "mykiem Rzeplińskiego". "Nie mamy pańskiego płaszcza i co nam pan zrobi?" - jak w "Misiu". I tu jest jedyne zaskoczenie sytuacji, bo, inaczej niż w "Misiu", rolowany prawniczymi sztuczkami klient po prostu wziął szatniarza za wszarz i mu ten płaszcz zabrał. Tą samą metodą - stwarzać szybko fakty, a wykładnię się do nich dorobi. I teraz jest krzyk - jak śmiał! Łamie zasady!

Ten krzyk byłby może wart więcej uwagi, gdyby rozległ się dopiero na okoliczność Trybunału. Ale przecież cała histeria "obrony demokracji" przez kolejne powoływane do tego gremia zaczęła się wcześniej - szukano tylko pretekstu. A to, że PiS antimigrancki, a to że prezydent ułaskawił człowieka skazanego za to, że łapał złodziei (skazanego za rzekome sfałszowanie dowodów, na podstawie których ten sam sąd skazał i złodziei - to są prawnicze "myki" na całego, tu rosną przyszli profesorowie dla UJ i sędziowie dla Trybunału, jeśli nie daj Boże sitwa pomagdalenkowa powróci do władzy), a to znowu, że u premier flagi unijnej zabrakło - jest powód, nie ma, towarzystwo i tak wrzeszczy o faszyzmie, zagrożeniu i tak dalej.

Już się zresztą gubię w tych kolejnych zwoływanych do protestów gremiach. Raz jest to jakiś "Komitet Obrony Demokracji", to znowu "Obywatele cośtam" albo "Razem za Konstytucją", teraz znowu jacyś "nordycy" (RNORD; konia z rozrządem za rozszyfrowanie skrótu, i dlaczego tak aryjski skrót wymyśliła akurat gazeta walcząca jakoby z faszyzmem), a tak czy owak, jakby nie nazywał, na zdjęciach wciąż te same gęby partyjnej młodzieżówki, która podczas wyborów prezentowała pod Sejmem chów klatkowy lemingów. Proszę sprawdzić w internecie.

A tak nawiasem, jak będziecie tam Państwo zaglądać, to zajrzyjcie też w studium konkretnego przypadku "reklamy natywnej", do historii przyjęcia przez portal Tomasza Lisa 120 tysi od instytucji, o nieprawidłowościach w której portal wcześniej alarmował, zupełnie przypadkowo połączonego z jednoczesnym tychże alarmów zniknięciem. My się tu głowimy, dlaczego Lis tak ujada na Jaro i na prezydenta, a może to po prostu taka oferta: wynajmijcie u mnie "konferencję" albo "szkolenia" i wy, to i od was się odwalę. Ot, ikona dziennikarskiej niezależności. Mówiąc ściślej, ikonka - klikasz i masz, co ci potrzebne.

Wracając do zjawiska, które wieszcz ujął w słowach "gęby za lud krzyczące", olałbym ich podniecone jazgoty i wymachiwanie czerwonymi książeczkami w obronie PO, która właśnie, nawet wedle orzeczenia Trybunału, Konstytucję złamała (ale jak łamią ją nasi, to ot, wpadka, i wystarczy powiedzieć "ouups", a jak Duda z Kaczorem - to Hitler!), gdyby nie jedno - nieznośne wycieranie sobie gęby symbolami, które dla mojego pokolenia coś znaczyły.

Stare komuchy skandujące "precz z komuną", jakiś były zomita czy tam "ludowy" żołnierz z opornikiem w klapie wspominający, jak w stanie wojennym bronił Polski przed "elementem solidarnościowym", czy pani Krzywonos, humbug peowskiej narracji historycznej, która bohaterką Sierpnia została po tym, jak się parę lat temu rozpruła publicznie na Jaro, podskakująca do kogoś takiego jak Kornel Morawiecki - to wszystko jest nieopisanie obrzydliwe. Nie możecie, pętaki, wymyślić sobie własnych symboli - nie wiem, durszlaki albo różowe majtki na głowach - tylko musicie wycierać sobie łapy opornikami, za które w stanie wojennym można było zostać ciężko pobitym, a poznańskiego ucznia zakatowało nawet ZOMO na śmierć!?

Może to starość, ale patrzę na tych podjudzanych głupoli, rekrutowanych na wojsko do osiągnięcia nader niskich celów, które potem profesorowie uświęcą odpowiednią wykładnią, nawet już bez złości, tylko raczej z politowaniem. Jak to śpiewała "Egida" przed laty: "Nikogo tak mi nie żal, jak funkcjonariuszy, szeregowców historii najbardziej mi żal".

Artykuł pochodzi z kategorii: Rafał Ziemkiewicz